Podróż kamperem w Bieszczady
Przystanek Dwernik
Czerwiec 2017 długi weekend. Szybka decyzja, pakowanie i spontaniczny wyjazd w Bieszczady. Podróż z Warszawy trwała dosyć długo, mimo to na miejscu nikt z nas nie był zmęczony. Chcieliśmy odpocząć w ładnym, cichym i urokliwym miejscu. Kilka chwil po drodze spędzonych w wyszukiwarce i jest – uroczysko ustacha. Na miejscu byliśmy późnym wieczorem, gdyż po drodze zapadła decyzja o obejrzeniu tamy na Solinie. Miejsce do którego zmierzaliśmy. okazało się takim, jakiego szukaliśmy. Dla nas cisza i spokój, dużo zieleni, grill altana i słońce. Dla dzieci rześka woda, miła atmosfera, oraz lokalni koledzy i koleżanki.

Po przespanej nocy, sytym śniadaniu i kilku chwilach odpoczynku, zdecydowaliśmy się na spacer po okolicy. Idąc przez wieś, dzieci zachwycone były zwierzętami oglądającymi nas przez dziury w płotach :-). Ze względu na dzieci, udało nam się pokonać tylko jedną, niezbyt wymagającą trasę biegnąca przez las w kierunku Kamienia.

Więcej atrakcji nie udało nam się zobaczyć, gdyż długi weekend okazał się trochę za krótki. Jednak nie ma tego złego …, dzięki temu będzie jeszcze okazja, aby tutaj wrócić i dokończyć realizację planów. Stach, polecił nam Połoninę Wetlińską oraz Caryńską. Podczas kolejnej podróży w te okolice, spróbujemy tam podejść.
Po kilkunastu kilometrach spacerów powrót do kampera. Szybki obiad a tuż po, pożegnanie oraz wyjazd w drogę powrotną.

Jedziemy kilka godzin, zaczyna się ściemniać. Dzieci poszły by spać a my moglibyśmy troszkę rozprostować kości. Szukamy miejsca na nocleg. W tym przypadku internet nie był zbyt potrzebny, gdyż po drodze mijaliśmy mnóstwo gospodarstw agroturystycznych, zajazdów, parkingów itp. Chcieliśmy jednak odpocząć w ciszy, wybraliśmy mały parking niedaleko drogi. Decyzja była przemyślana. Odległość od przejeżdżających samochodów była optymalna a ich dźwięk nie docierał do naszych uszu w takim stopniu, aby było to uciążliwe. Na miejscu czekała na nas niespodzianka, miejsce na ognisko wraz z przyszykowanym opałem, super ! Jak tylko udało nam się rozpalić ogień, zaczęło delikatnie padać. Mamy jednak na to sposób, dzięki rozwijanej markizie w kamperze deszcz nic nam nie zrobił…

Wieczorem mieliśmy jeszcze niespodziewane odwiedziny 🙂
